Gordon Ramsay "Na samym szczycie"

         Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Gordona w telewizji pomyślałam, że to jakiś mega "gbur" i "cham", któremu nie powiodło się w życiu, dopiero sytuacje prywatne z uczestnikami programu a także jego udział w MasterChefie zmieniły o 180 stopni moje spojrzenie. Okazał się miłym, ciepłym ale twardo stąpającym po ziemi facetem, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po jego biografię i nie zawiodłam się. Jest to opowieść o jego dotychczasowym życiu, jego wzlotach i upadkach, które wpłynęły na ostateczną markę, jaką bez watpienia jest "Gordon Ramsay".
Już sam początek książki bardzo mnie rozbawił, przytoczona jest reakcja kelnerki na pierwsze spotkanie z Gordonem:
"-Mój Boże! Co się Panu stało w twarz? - krzyknęła zdziwiona kelnerka niosąca tacę z kolacją, gdy jej wzrok spoczął na twarzy Gordona. Gordon mówi w żartach, że o mały włos, nie upuściła tacy.
- Co to ma znaczyć? - spytał. Okazało się, że dziewczyna nigdy nie widziała w Los Angeles nikogo, kto miałby tak głębokie zmarszczki na czole. Jedyne możliwe wyjaśnienie mieszczące się w jej głowie było takie, że ktoś rzucił Gordona twarzą na przednią szybę samochodu."
Od tej pory widok Gordona zawsze wywołuje u mnie uśmiech.
W książce mamy przedstawionego młodego chłopca, który wychowuje się w ubogiej rodzinie, borykającej się z problemem alkoholowym ojca. Chcąc się wyrwać z domu Gordon coraz lepiej radzi sobie jako piłkarz i dostaje szansę gry w szeregach znanej drużyny. Niestety zdarzenia losowe zaprzepaszaczają tą szansę i wówczas na horyzoncie pojawia sie praca w kuchni. Oczywiście na początku nie jest tak różowo, ale z biegiem czasu, dzięki jego morderczej pracy, talentowi i samozaparciu wszystko układa się jak najlepiej. Pomiędzy wątkami dotyczącymi jego kariery ukazuje się nam życie prywatne, żona Gordona oraz kolejny porody ich dzieci.
Mimo, iż nie ma tu ukazanych kulinarnych smaczków uważam, ze książka ta jest dla wszystkich, którzy w jakiś sposób cenią Gordona jako człowieka, który w wieku 50 lat stał się czołową postacią kulinarnego światka.

Komentarze